Nieduża, słodka, biała, kocia kulka szykowała się właśnie do podróży w krainę kolorowych i spokojnych snów.
– Czy wiesz co to są elfy? – spytał siedzący i przyglądający się kotce zielony duszek.
Słodziak spojrzał na niego ze zdziwieniem i pokręcił główką.
– Doprawdy? Nie opowiadałem ci nigdy o przygodach mojego przyjaciela z Grzybkowego Lasu?
Kotka znów nie mogła zrobić nic innego oprócz pokręcenia główką, języka używała właśnie do mycia lewej łapki. Gdy już była dokładnie umyta przyszła pora na jej ulubioną część dnia. Podkurczyła łapki i ogonek, główkę położyła na swojej pierwszej przytulance, a całe ciałko przykryła kocykiem w pingwinki. Mimo, że nie brzmi to jak najwygodniejsza pozycja świata była gotowa na codzienną porcję bajek. „Czym są te tajemnicze elfy?” chciała spytać. Tak się zamyśliła, że nawet nie zauważyła kiedy jej zielony bajkopisarz zniknął. Na szczęście lada chwila wrócił, tylko pod pachą trzymał jakąś nieznaną jej dotąd księgę.
– A to Słodziaku, jest pamiętnik mojego przyjaciela, miał na imię Morko – powiedział zdmuchując kurz z zakurzonego zeszytu – dzięki niemu napisałem dla ciebie dzisiejszą bajkę! Opowiada ona o elfie, który miał przed sobą bardzo trudne zadanie… Spójrz tylko na to niebo, czy nie jest one idealne na taką magiczną podróż?
Duszek się nie mylił, niebo wyglądało wręcz przecudownie. Gwiazd nie zasłaniały żadne chmurki, księżyc świecił pełnym blaskiem, a pod oknem latała grupka świetlików szalejąca tak jakby bawiły się w berka. Gdyby tego było za mało to magicznego klimatu dodawał cichy koncert świerszczy mieszkających w krzakach pod domkiem. Podziwiając tak otaczającą ich przyrodę, mała pociecha aż westchnęła głęboko. Duszek opadł na swój fotel, otworzył książkę i po odmówionej dobranocnej formułce zaczął opowiadać.
===
Słońce w Grzybkowym Lesie codziennie świeciło najmocniej jak tylko się da. Mimo to elfy, bo to właśnie one zamieszkiwały tę baśniową krainę, wcale nie narzekały. Gdyby było zimno nie mogłyby wykonywać tylu prac! A musicie wiedzieć, że elfy były największymi pracusiami ze wszystkich magicznych stworzeń. Każdy elf już jako małe dziecko przygotowywał się do zawodu, zwykle tego, który wykonywali jego rodzice lub dziadkowie. A tych prac było mnóstwo! Zadania były przeróżne, zaczynając od przyjemnego mieszania czekolady w fabryce słodyczy, kończąc na budowach domków. Mimo tego, że wszyscy z nich robili coś innego w Grzybkowym Lesie każdy odnosił się do siebie z szacunkiem. Małe elfy pomagały starszym, a starsze uczyły młodszych. Nie chciały się popisywać – chodziło przede wszystkim o to żeby każde zadanie było dobrze wykonane. Czuły się świetnie gdy po całym dniu pracy mogli spojrzeć na swoje dzieło! Nawet jeśli tym ich dziełem miał być zwykły chodnik… No właśnie! To chyba najlepsza pora na przedstawienie naszego głównego bohatera. Morko był młodym elfem, ale chodził już do pracy. Jego dzisiejszym zadaniem było rozbudowanie ścieżki. Miała ona prowadzić z wioski aż do Magicznego Strumyka. A to naprawdę duży kawał drogi! Dla wielu z nas taka praca mogłaby wydawać się po prostu nudna, ale Morko od razu ją pokochał. Gdy tylko o niej usłyszał zaczął marzyć: ile to on może poznać ciekawych stworzeń! Ile pięknych widoków, czeka tylko aż je zobaczy! Ile kwiatków do powąchania, ile grzybków do zebrania! Każda z tych czynności sprawiała, że codziennie wstawał z dobrym humorem. Ale dziś skupimy się głównie na tylko jednej z nich. Bo był to dzień, w którym Morko spotkał kogoś bardzo wyjątkowego.
Poranek był od tego kogoś zdecydowanie mniej wyjątkowy. Stworek obudził się jak zwykle w swoim małym, ukochanym pokoiku. Wstał z łóżka, założył swoje kapcie i niebieską czapeczkę, popatrzył za okno i gwiżdżąc wesoło zjechał drabinką na dół.
– Dzień dobry! – przywitał się radośnie z rodzicami – ale tu pachnie!
Mama i Tata Morko pracowali w największej fabryki ze słodyczami w całym Grzybkowym Lesie. A piękny zapach, którym zachwycił się ich syn wydobywał się z malutkiego kamiennego piecyka.
– Co gotujesz mamusiu? – spytał elfik.
– Kochanie, w piecyku się nie gotuje – odpowiedziała życzliwie mama – piekę ciasta na urodziny twojej babci! Chyba o nich nie zapomniałeś, prawda?
– Skąd mamo! – pośpiesznie krzyknął Morko i zapominając nawet o śniadaniu pobiegł do pracy.
Oczywiście prawdą było to, że młody elfik zapomniał… Zostało mu bardzo mało czasu na wymyślenie jakiegoś prezentu.
– Co ja zrobię? – zamartwiał się.
Żaden pomysł nie chciał wejść do jego główki, nawet taki najmniejszy! Babcia Morko była jedną z najstarszych elfek w wiosce. Nie było chyba nikogo kto by jej nie znał. To ona założyła największą fabrykę słodyczy w wiosce.
– Ał! – wykrzyknęła Tosia, sąsiadka Morko. – Uważaj jak chodzisz!
Elfik strasznie się zawstydził, przez swoją nieuwagę mógł spowodować coś jeszcze gorszego! Natychmiast ją przeprosił i ruszył dalej. Tym razem trochę bardziej uważnie. Żeby trafić na początek ścieżki musiał przejść całą wioskę.
Wioska w której mieszkał odpowiadała głównie za produkcję słodyczy, więc podczas spaceru mijał same takie sklepy. Myślał sobie jednak, że chce kupić babci coś dużo lepszego niż słodycze – ich i tak dostanie tyle, że będą ją bolały zęby, nawet te sztuczne! Było też pełno stoisk z zabawkami, kwiatami, zwierzątkami a nawet czarami. Żadna z oglądanych rzeczy mu się jednak nie spodobała. Może tylko jedna oswojona mrówka zrobiła na nim wrażenie, ale nie było to coś, co chciałby dać babci. Zdenerwowany i lekko smutny, dotarł w końcu do celu. Bez namysłu nabrał zapas kamyczków do czapki i ruszył rozrzucając je przed siebie. Myślał i rzucał. Rzucał i myślał. I tak w kółko. Czas mijał, słońce powoli zachodziło, a pustka w głowie wcale się nie zmniejszała. W końcu mały elfik nie wytrzymał. Wziął kamyczek, z całej siły się zamachnął i rzucił w drzewo. Opowiadania najstarszych elfów mówią bardzo często o tym, że drzewa to jedne z najmądrzejszych istot w całym lesie. I chyba mają rację, bo kamień odbił się od kory w stronę Morko tak samo szybko jak został rzucony. Przed upadkiem zdążył tylko policzyć trzy gwiazdki, które wzięły się nie wiadomo skąd. Minęło parę godzin, aż w końcu otworzył oczy. Wszystko go bolało, powoli jednak usiadł i rozejrzał się.
– Hej! Obudziłeś się! – Przywitało się jakieś stworzenie.
Morko nigdy nie widział czegoś tak pięknego jak ta… No właśnie, wróżka, elfka?
– Czemu patrzysz się tak jakbyś ducha zobaczył? – zapytała uśmiechnięta.
– Ja… – zaciął się elf – Morko…
– Co „morko?” – Uśmiech zniknął z twarzy pięknej istotki, a w zamian pojawiło się zdziwienie.
– Nazywam się Morko i jestem elfem – przypomniał sobie zasady dobrego zachowania.
– Ah, prawdziwy elf! Wiedziałam! – szeroki uśmiech znów powrócił – Ja jestem Błyskotka. Mieszkam w Magicznym Strumyku, nieopodal! – wskazała palcem na krzaki.
– W Magicznym Strumyku?
Dokładnie tak. Błyskotka mieszkała w Magicznym Strumyku. Nie była to elfka ani wróżka. Była to nimfa wodna. I to najładniejsza ze wszystkich. Miała długie, ciemne włosy, duże i równie ciemne oczka. Jej skóra była biała, a ząbki świeciły się jak małe brylanciki. Każdy ruch jaki robiła wydawał się tak delikatny jakby cały czas była pod wodą. A każde słowo, które mówiła sprawiało, że Morko zapominał o całym świecie. A oprócz zapominania, z każdą sekundą patrzenia się na nią jego małe serduszko, zaczynało robić się coraz większe i większe, aż mały elf poczuł coś czego nie czuł nigdy żaden zapracowany elf. To coś to była miłość. Nie taka jaką otaczają cię rodzice, chociaż ta jest najważniejsza. Ta miłość była trochę inna i sprawiała, że dla Morko każdy ptaszek śpiewał dużo piękniej niż wcześniej, każdy promyczek słońca był dużo cieplejszy, a każdy plusk wody wydawał mu się tak przyjemny jak kołysanka. Nie denerwował go już żaden komar, a dla ślimaków biorących udział w wyścigu mógłby zbudować nowy tor. Wszystko co dobre kiedyś się kończy i tak jak szybko poczuł się cudownie, tak szybko zaczął się martwić.
– Słońce już dawno zaszło! Muszę biec, dziękuję za pomoc! – krzyknął i ruszył prędko przed siebie, nawet się nie żegnając.
Błyskotka odprowadziła go wzrokiem, przekrzywiła główkę ze zdziwienia, odwróciła się i wskoczyła do wody. Młody elf dopiero teraz zaczął dochodzić do siebie, dziwne uczucie które wypełniało całe jego ciało było czymś zupełnie nowym. I czymś zdecydowanie przyjemnym, bardzo przyjemnym! Usiadł na pobliskim pieńku i zaczął wyobrażać sobie przyszłość. Wyobrażał sobie jak jeździ na wakacje z Błyskotką, jak pokazuje jej swoje zabawki, jak pieką razem najsmaczniejsze ciasto. To też było czymś nowym – elfy nie przywykły do marzeń, za bardzo skupiały się na pracy. Przez całe te marzenia, Morko zapomniał o rodzicach, o urodzinach babci, zapomniał nawet o tym, że jest głodny! Siedział na tym pieńku tak długo aż zrobił się senny, bardzo senny… A na drugi dzień w wiosce zaczęły się ogromne poszukiwania młodego budowlańca.
===
Duszek spojrzał na dalszą część bajki, było jej jeszcze tak dużo, że zdecydowanie zostawi coś na następny dzień. Kotka spała jak suseł i to pewnie od samego początku opowieści.
– Jutro dowiesz się o dalszych losach małego Morko, a teraz śpij spokojnie Słodziaku. – to mówiąc, wstał, poprawił kocyk, dał buzi w malutkie i puszyste czółko, stwierdził, że w dalszym ciągu jest to najsłodsze stworzonko na całej planecie i ruszył powolnie na swoje poddasze.
Gdy już na nie dotarł również zaczął marzyć. Bo marzyć może przecież każdy, nie ważne czy jesteś szkrabem, nastolatkiem, dorosłym, elfem czy duchem. Marzenia to coś dzięki czemu wiemy gdzie dążymy i co chcemy zrobić, coś dzięki czemu smutki i strachy nie są nam straszne. I zdecydowanie nigdy nie możemy o nich zapomnieć! Dlatego jeśli jeszcze nie zasnąłeś, a twoja mamusia jest zbyt zmęczona na przeczytanie następnej bajki, po prostu sobie pomarz. Pomarz sobie o tym co będzie jutro, jakie świetnie zabawki na ciebie czekają, ile pluszaków możesz przytulić czy co dobrego zjesz sobie na śniadanie.
I pamiętaj mały marzycielu mimo tego, że marzenia nie mają granic, zawsze, ale to zawsze doceniaj miłość i to co ci ona codziennie przynosi.
Czy podobała się Wam bajka o elfach?
Pięknie wydana i ilustrowana książka o jeżyku Cyprianie.
O autorze
Artur Małecki jest uczniem technikum informatycznego, a do pisania bajek wystarczyły mu dwa życiowe dary – dziadek Andrzej, który od dziecka ukształtował jego kreatywność oraz najukochańsza dziewczyna Klaudia będąca codzienną inspiracją.
O ilustratorce
Pasją Pani Anny Czajkowskiej jest tworzenie ilustracji, a jej prace znajdziecie na stronie amlaurel.blogspot.com
Bajka piękna niestety moją pookie nie u spało
Kiedy będzie kontynuacja?
Super bajka:)
Bardzo super bajka wraz z moją Księżniczką czekamy na kontynuację
Bardzo ale to bardzo prosimy o dalszą część
Ładna bajeczka,super do czytania.Wiktorek nie wytrwał ,zasnął. Przeczytałam do konca.Nawet dla doroslych ,pouczajaca.Dziekuje.
Super ,czekam na dalszy ciąg a zwłaszcza mój syn.Pozdrawiam autora.
Kocham te bajkę
Piękna bajka czytam ją co jakiś czas synkowi? i również czekamy na dalszą część bajeczki?
Ja sama sobie czytam a mam 9 lat
Pięknie,Zuziu czytaj jak najwięcej i miej marzenia jak nasz bohater tej bajki.