4.3
(1164)

Po wielu prośbach już jest na Zasypiankach nowa bajka o misiach!

W gęstym sosnowym lesie u podnóża Tatr żyła sobie rodzina niedźwiedzi: mama Klementyna, tata Tobiasz i dwa małe misie Mimi i Timi. Niedźwiedzia rodzina mieszkała w obszernej gawrze inaczej mówiąc w wielkiej jaskini wewnątrz zbocza góry. Misie były szanowaną rodziną oraz powszechnie lubianą wśród leśnej społeczności, a mieszkała tam również rodzinka lisów, rodzina dzików, wiewiórek, stara sroka i wiele innych, o których jeszcze wspomnę innym razem.

Była jesień. Niedźwiadki całymi dniami buszowały za jedzeniem co jest dość powszechne o tej porze roku u tego gatunku, ponieważ misie muszą utyć na zimę by zapasy tłuszczu wystarczyły ich organizmom w okresie snu zimowego. Tak, tak moje dzieci niedźwiedzie całą zimę przesypiają! Wracając do tematu, tego dnia Mimi i Timi rozdrapywały ściółkę w poszukiwaniu smacznych korzonków. Pochłonięci bez reszty tej czynności oddaliły się od gawry w obszar nieznanego im lasu. Dopiero Mimi przeciągając się ze zmęczenia zauważyła, że nie poznaje tej części lasu.

bajka o misiach - Timi i Mimi

– Timi, chyba się zgubiliśmy?! – przestraszona powiedziała do brata.
– Ee tam, na pewno ci się wydaje – nie przerywając posiłku odpowiedział Timi.
– Sam zobacz jak mi nie wierzysz!
Timi wstał na tylne łapy i rozejrzał się wciągając przy tym mocno powietrze.
– Masz rację siostro nie znam tego lasu, ale nie martw się wrócimy po śladach – mówiąc to obejrzał się za siebie i zamarł, a w oczach zabłąkał mu się strach i sapnął – ooch.

Mimi podążając za wzrokiem brata zrozumiała jego zakłopotanie. Otóż w poszukiwaniu korzonków rozkopali dookoła ściółkę i teraz już nie można było z całą pewnością określić kierunku z którego nadeszli.
– I co my teraz zrobimy? – zaniepokojona zapytała brata.
Timi był znany z tego, że nigdy długo niczym się nie przejmował, a więc i teraz szybko ochłonął i odparł z wesołą miną:
– Nie przejmuj się siostrzyczko jakoś to będzie. Nic nam przecież w tym lesie nie grozi w końcu jesteśmy tutaj na szczycie łańcucha pokarmowego, he, he.
– Tak, tata jest, ale my jesteśmy jeszcze mali.
– Coo! Ja nie jestem mały. Zobacz jakie mam mięśnie, niech mi kto tutaj tylko podskoczy – mówiąc to Timi prężył swe ciało i robił groźne miny.
– Tak czy siak musimy zacząć szukać drogi powrotnej. Skoro jesteś taki silny to wspinaj się na drzewo i rozejrzyj się – powiedziała Mimi.
– Już się robi szefowo – służbiście zawołał Timi i zwinnie wspiął się na drzewo po czym z góry zawołał – jakbyśmy na jakim okręcie byli wkoło tylko las i las.
– A gór nie widać?
– Widać, ale daleko. Przecież nie mogliśmy tak daleko odejść… Na prawo od nas jest coś dziwnego, jakby lustro.
– Schodź Timi bo chyba od tej wysokości ci się w głowie przewróciło.
Timi zszedł z drzewa dziwnie podniecony i zakomunikował – Siostro idziemy na prawo, muszę to sprawdzić!
Mimi nie protestowała przecież nie mogli tu czekać na zbawienie.
– Niech będzie w prawo. – mruknęła i ruszyła za bratem.
Gdy uszli może z pięćset metrów, ujrzeli faktycznie coś dziwnego. Po między dwoma dębami powietrze drgało jak w upalny dzień na pustyni, a w nim wszystko się odbijało jakby w zwierciadle.
– O rany, nie kłamałeś Timi co to takiego?
– No widzisz. A to, nie mam pojęcia co to może być, wygląda jak lustro wody. Czekaj podejdę bliżej by się temu lepiej przyjrzeć.
– Uważaj bo nie wiadomo co to może być!
– Dobra, będę uważał!
Timi podszedł, oglądał to dziwne zjawisko i mówił co widzi. Nie do końca wiadomo czy do siebie czy do siostry.
– To wygląda jak woda lekko falująca na wietrze lecz woda zawsze rozlewa się w poziomie, a to jest pionowa ściana. A może tu jest jakieś szkło? Sprawdzę – mówiąc to Timi wyciągnął łapkę w stronę dziwnej wody.
– UWAŻAJ!!!- krzyknęła Mimi lecz Timi w którym obudziła się już niedźwiedzia ciekawość nie zważał na ostrzeżenie siostry, dotknął jak mu się wydawało dziwnej wody lecz nie, łapa powędrowała dalej znikając jakby jej nie było.
– OH! – jęknęła Mimi, a Timi osłupiał ze zdziwienia. Chcąc podejść bliżej potknął się i poleciał do przodu znikając w dziwnej toni.
– TIMI! – krzyknąwszy Mimi wskoczyła za bratem ginąc także wewnątrz nieznanego zjawiska.
Timi poderwał się jak oparzony z ziemi pomacał łapami po futrze sprawdzając czy nie jest mokry. Wtem z tyłu wpadło coś na niego jak kłoda. To Mimi z impetem uderzyła w brata, po tym jak przestraszona ruszyła mu na pomoc. Misie popatrzyły na siebie po czym rozejrzały się dookoła.
Było jakoś dziwnie… Nadal były w lesie, ale powietrze było jakieś lżejsze, a drzewa niby podobne lecz inne. To zdecydowanie nie był sosnowy las. Te drzewa miały liście w kształcie podobnym do paproci i zwisały z nich kiście z czerwonymi owocami jak winogrona.
– Co to za miejsce? – spytała Mimi
– Nie wiem… – odparł Timi i znów odezwała się w nim niedźwiedzia ciekawość. Ruszył przed siebie mówiąc – Musimy to sprawdzić.
– Nie, wracajmy! Timi, ja chcę do domu – zaprotestowała Mimi.
Obróciwszy się spostrzegła, że dziwna woda zniknęła, a przed nią rozpościerała się polana i mnóstwo małych domków w kształcie żołędzi.
– T-t-t-i-i-m-i spójrz!

– Niedźwiadek obrócił się słysząc głos siostry i przysiadł ze zdziwienia. W odległości trzydziestu metrów była wioska, na której skraju stały małe brodate stworki wyglądające jak miniaturki ludzi.

Po dłuższej chwili milczenia jeden z małych ludzików podszedł bliżej i powiedział w zrozumiałym dla niedźwiadków języku:
– Witajcie Ziemianie!

misie wioska

– Ziemianie?!! – zdziwił się Timi. – To gdzie my jesteśmy i jak tu się dostaliśmy? – zapytał, a mały brodacz mu odpowiedział:
– Jesteśmy na planecie Skrzatan w układzie dwóch słońc, co daje nam wieczny dzień, od ziemi dzieli nas 30 000 lat świetlnych, oczekiwaliśmy na was. Zapraszam do wspólnego domu narad tam się posilicie i wszystko wam opowiemy.
Niedźwiadki będące nadal w szoku po tym co właśnie się stało i co dzieje się nadal, posłusznie jak zaczarowane podążyły za brodatymi istotami do największego domu w wiosce, zwanego „domem narad”.
W środku zostali posadzeni przy stole i podano im „dary Skrzatana” to znaczy, owoce które można było zrywać na owej planecie. Misie zachęcone smakowicie wyglądającymi owocami jęły pałaszować, a mlaskać przy tym mruczeć, aż się dziwowali mieszkańcy owej wioski prócz najstarszego, który zdawał się znać apetyt niedźwiedzi o tej porze roku.
Gdy niedźwiadki się posiliły, a raczej gdy zjadły wszystko ze stołu, najstarszy gospodarz zaczął.
– Jesteśmy skrzatami, albo jak nas na ziemi nazywano, krasnoludkami.
– Jak to na ziemi? To wy pochodzicie z Ziemi? – przerwał zdziwiony Timi.
– Tak – kontynuował najstarszy skrzat – jak słusznie zauważyłeś pochodzimy z Ziemi. Od wieków żyliśmy wśród ludzi pomagając im i w dawnych czasach nawet nie kryjąc się przed nimi dobrze nas traktowano. Za pomoc mieliśmy ciepły kąt oraz gorącą strawę. Potem czasy zaczęły się zmieniać. Ludzie wynajdowali różne urządzenia, które powoli nas zastępowały, więc zaczęliśmy się kryć lecz nadal pomagaliśmy. Wiara w nas wśród ludzi była jeszcze na tyle silna, że zawsze ktoś nam kawałek strawy w kącie zostawił. Lecz gdy ostatni wierzący w nas człowiek umarł, nie było dla nas miejsca w ludzkich domach. Zwykłe wiejskie chałupy zamieniono na nowoczesne domy bez szparki, w którą można by się wcisnąć, a my dla ludzi pozostaliśmy tylko w bajkach. Wtedy zamieszkaliśmy w lasach pod korzeniami drzew, ale i tam cywilizacja nie dawała nam spokoju. A gdy przypadkowo zostaliśmy napotykani przez ludzi to nazywano nas pokemonami i goniono w celu schwytania. Także zapragnęliśmy o własnej planecie, gdzie my moglibyśmy ewoluować i rozwijać naszą pradawną wiedzę. Wtedy właśnie nasz król nakazał astronomom przeszukać gwiazdozbiory w poszukiwaniu planet nadających się do kolonizacji, a wszystkim kronikarzom nakazał przejrzeć wszystkie najstarsze kroniki w poszukiwaniu pochodzenia krasnali. Był między nami kronikarz Jeremiasz, który znalazł informację o pradawnych wrotach do domu. Król żywo zainteresował się tą sprawą i wyprawił ekspedycję poszukiwawczą, by odnalazła wrota. Na czele której stanął Jeremiasz. Po długich poszukiwaniach i mozolnym analizowaniu starych ksiąg wrota odnaleziono i Jeremiasz zgodnie z instrukcją otworzył portal. Wrota po otwarciu się wessały całą ekspedycję, a my jesteśmy ich potomkami – zakończył skrzat.
– A my, co my mamy z tym wspólnego? – spytał Timi.
– Już tłumaczę. Otóż sto lat czekaliśmy, aż ktoś znajdzie portal i dziś wy go znaleźliście. Chcieliśmy poprosić was byście sprowadzili do wrót naszych pobratymców, którzy jak nam się zdaje mieszkają w Tatrach. W zamian za to korzystajcie do woli z darów Skrzatana i przygotujcie się do zimy u nas by potem na wiosnę odnaleźć naszych i ich tu wysłać.
– A wy nie możecie sami? – spytała Mimi.
– Nie, ponieważ my krasnale możemy tylko raz skorzystać z portalu. Za drugim razem giniemy gdzieś w kosmosie.
– To my też możemy zginąć… – zauważył Timi.
– Nie ma takiej obawy. W naszej księdze pisze, że tylko krasnale i ludzie mają takie ograniczenia, a zwierzęta nie. Co znaczy, że możecie nas odwiedzać każdej jesieni.
Na te słowa Timi się uśmiechnął, ponieważ lubił łatwo zdobywać jedzenie, a że był łakomczuchem to szybko się zgodził na propozycję krasnala.
– Tylko musicie nam dokładnie opisać miejsce gdzie znajdziemy skrzaty na ziemi.

Timi i Mimi ciekawskie niedźwiadki lubiły przygody, dlatego gdy tylko przestały się bać to zaczęły korzystać z darów tej dziwnej planety i już obmyślały plan wiosennej wyprawy w poszukiwaniu krasnali. Skrzaty dbały o misie i oprowadzały je po najobfitszych drzewach i krzewach Skrzatana przy czym raczyły ich niezwykłymi opowieściami.

misie obiad

Na koniec wizyty niedźwiadków stary skrzat powiedział im gdzie szukać krasnali na Ziemi po czym otworzył portal i na koniec powiedział:
– Portal będzie otwarty za rok, o tej samej porze, w tym samym miejscu. Po czym pożegnał się z misiami.
Mimi i Timi po przejściu przez portal od razu rozpoznały okolicę, dziwiąc się czemu wcześniej się tu zgubili, przecież to wzgórze za domem. W tym czasie usłyszały mamę.

– Timi, Mimi obiad!
Te słowa uświadomiły misiom, że czas podczas ich wizyty na Skrzatanie stał w miejscu. A może to wszystko im się przyśniło. Kto wie?

Czy to był sen? Czy odnajdą skrzaty na ziemi? Czy powrócą na dziwną planetę i co ona jeszcze kryje? Te i inne informacje przeczytacie w kolejnej części. Mam nadzieję, że podobała się Wam bajka o misiach!

4.3
(1164)

Jak się podobała bajka?

4.3
(1164)

Jak się podobała bajka?

4.3
(1164)

Pięknie wydana i ilustrowana książka o jeżyku Cyprianie.

Jak się podobała bajka?

O Autorze
Arkadiusz Śliwa to 44-letni Tata dwójki wspaniałych dzieciaków Filipka i Amelki. Mieszka wraz z żoną i dziećmi w małej wiosce w okolicy Buska-Zdroju. Z zawodu jest spawaczem. Opowiadając bajki kontynuuje tradycje rodzinne. Uwielbiał bajki opowiadane kiedyś przez jego dziadka. Inspiracją są dla niego też książki, szczególnie przygodowe. Jako dziecko fascynował się przygodami Tomka Wilmowskiego z książek Alfreda Szklarskiego oraz historiami opisanymi przez takich autorów jak Jack London i James Oliwier Curwood. 

Jak się podobała bajka?

56 KOMENTARZY

  1. Kolejnej części to już chyba nie będzie. Ilość błędów jest przerażająca. Szkoda, że ktoś kto pisze bajki popełnia tych błędów tak dużo.

    • Dokładnie, pomysł na pewno fajny ale ilość błędów jest ogromna, dlatego bardzo ciężko jest czytać.

    • Kolejna opowieść o przygodach misiów, już niedługo na zasypiankach. Pozdrawiam!

  2. Bajka fajna, ale niestety jest sporo błędów intrepunkcyjnych przez co momentami źle się ją czyta…

NAPISZ SWÓJ KOMENTARZ

Wpisz komentarz
Wpisz swoje imię