W dużym starym lesie, a w zasadzie puszczy żyło wiele lisów. Ich rude futerka migały między zielonymi kępami traw. Kładły się cieniem na mchu, szeleściły wśród drzew. Lisy mieszkały w norach, kryjówkach wykopanych w głębi ziemi. Najczęściej położonych pod drzewami jak to w lesie. Właśnie tam miały swoje domki czyli norki.
W jednym z takich lisich domków pani lisica czekała na swoje dzieci, na to kiedy przyjdą na świat. Już wcześniej otuliła norkę czym się dało – liśćmi, gałązkami, mchem, wszystko po to, aby małe miały cieplutko. I cały czas sprzątała. W lisich normach jest bardzo czysto. W tym czasie pan lis dbał o bezpieczeństwo pani lisicy i przynosił jedzenie.
Pewnego dnia na świat przyszło siedmioro małych lisiątek. Mama karmiła je, ogrzewała. Ciepło dla małych lisków – jak zresztą dla wszystkich dzieci – jest bardzo ważne. Mama cały czas przebywała z dziećmi. Pan lis dbał o rodzinę, pilnując wejścia do lisiej jamy i przynosząc pożywienie. Małe liski pokrywały się z czasem coraz mocniej futerkiem, rosły i bawiły się ze sobą.
Po kilku tygodniach mama wyszła z nimi na pierwszy spacer. Pokazała im okolicę, drogę do rzeki. Małe nasłuchiwały śpiewu ptaków, trzaskania gałązek pod nogami Nastawiając czujnie uszu uczyły się żyć w lesie. Pomagał im instynkt i obserwacja mamy, która co jakiś czas podchodziła o jednego ze swoich dzieci, trącała noskiem, lizała po główce, pogłaskała łapką. Każdemu ze swoich siedmiorga dzieci okazywała czułość.
Małe liski rosły, oddalały się od mamy w swoich wędrówkach, ale umiały wrócić do jamy. Czasami pan lis też towarzyszył dzieciom w tych podróżach.
Pewnego dnia nad las nadciągnęła straszna burza. Najpierw zerwał się wicher, strącił liście z drzew, wyrywał pojedyncze źdźbła traw, wyginał drzewa na wszystkie strony. Małe liski tego dnia oddaliły się. Poszły z mamą, aż hen na daleką polanę, za którą rosła młodsza część lasu. Tego dnia taty z nimi nie było, pilnował nory i zgromadzonych zapasów pożywienia. Już od rana w nozdrzach czuł zapach burzowego wiatru i wolał zostać, aby pilnować domu. Wiele lisków z lasu żyło w ten sposób, było to zwyczajne zachowanie wśród nich, że jeden rodzic był z dziećmi, a drugi pilnował wspólnego domu.
Mama lisków skupiona na tropieniu zapachów przy samej ziemi późno odkryła, że burza jest bardzo blisko. Dała dzieciom sygnał do odwrotu, trąciła wszystkie noskiem i pokazała, że trzeba wracać .
Sześć lisków pobiegło za mamą, a jeden mały lisek – Rudek, bo miał rude futerko – zaplatał się w szuwary rosnące na skraju brązowego bagna, które otaczało polanę z boku. Nie mógł się uwolnić. Mama i rodzeństwo popędzili do domu przekonani, że on jest z nimi. Biedny mały lisek z przerażeniem patrzył na rozdzierane błyskawicami niebo. Głośne, straszne grzmoty sprawiały, że kulił uszy i kładł je po sobie. Silny wiatr i odczuwany strach powodował, że drżał na całym ciele jak osika na wietrze.
W tym czasie Rudka dostrzegła para starszych lisów. Wyszli na przechadzkę, mieszkali niedaleko i wiedzieli, że zdążą wrócić do swojej nory przed burzą.
Lisica pierwsza dojrzała małego liska.
– Och, maleństwo, pomogę ci – podeszła i zaczęła zębami odsuwać szuwary spod nóg lisiątka. Lis przyłączył się do niej. Razem uwolnili malca.
Całego drżącego lisica próbowała ogrzać swoim ciepłem. Nadal cały się trząsł – z zimna, strachu i przerażenia. Lis zamruczał groźnie pokazując lisicy pierwsze krople dużego deszczu. Lisica szybciutko chwyciła Rudka w zęby i przeniosła go do swojego domu. Przypomniało to jej jak wielokrotnie przenosiła swoje dzieci w pysku. Teraz jej dzieci były już dorosłymi lisami i nie potrzebowały matczynej opieki.
– Lecz ten mały jest dla mnie podarunkiem od losu. Chcę się nim zaopiekować – myślała.
A lis? Pędził za nią gotów bronić swój rodziny. Tak, tak rodziny, myślał podobnie jak lisica.
– Ten mały najwyraźniej się zgubił. Pewnie jest ze starej kilkusetletniej puszczy – mówili między sobą. – Są niewielkie szanse, aby zdołał wrócić do swoich. Zresztą pomyślimy po burzy.
Lisy mieszkały w stuletnim lesie, po drugiej stronie polany niż ta, w której rudek przyszedł na świat. Lisy mieszkały naprawdę blisko więc prawie nie zmokły. I Lisica, tak jak przedtem mama ogrzewała liska swoim futerkiem, lizała po pyszczku. A lis ogrzewał go z drugiej strony i karmił jabłkami i upolowanymi wcześniej myszami. Zajęli się małym liskiem, wychowywali go podobnie jak przedtem mama i tata.
Lisy z najbliższej okolicy znały się. Podczas spotkań nad rzeką, czasami ktoś chciał dokuczyć małemu Rudkowi, ale wtedy lis warczał groźnie, a lisica stawała u jego boku. Rudek żył jak wszystkie liski w lesie, mimo, że urodził się w puszczy.
Pierwsi rodzice Rudka wierzyli, że synek przetrwał. Zwierzęta mają silnie rozwinięty instynkt Druga sprawa to to, że zwierzęta są opiekuńcze dla swoich młodych. Lisica miała więc nadzieję, że ktoś inny zaopiekuje się jej dzieckiem, skoro ona nie może. Tak bywa, że ktoś urodził się w jednej rodzinie, a wychowuje w innej.
Liskowi Rudkowi było bardzo dobrze z nowymi rodzicami. Czuł się kochany. Pamiętał też o dawnej rodzinie. Szczególnie, gdy czuł w nozdrzach nadciagający wiatr burzowy (jak jego tata kiedyś) szedł na polanę i wąchał, nasłuchiwał, patrzył. Coś jak cień zapachu matki, taty i rodzeństwa unosiło się w powietrzu. Tęsknił.
Kiedy był młodszy lisica – nowa mama – obserwowała to i nie przeszkadzała mu w tej chwili samotności. Czekała w pogotowiu, aby pocieszyć go, gdy zrobi mu się zbyt smutno.
Kiedy podrósł obiecał sobie, że kiedy spotka małego liska, który się zgubił, przygarnie go, wychowa i będzie dla niego najlepszym tatą pod słońcem.
Jego rodzice z puszczy też pamiętali o nim. Czasami zapuszczali się na polanę i szukali śladów syna. Unikali już jednak dłuższych wędrówek przed burzą. Dość się nacierpieli po tej jednej wyprawie.
Zamów pięknie wydaną i ilustrowaną książkę zasypiankami o jeżyku Cyprianie!
Zrób sobie i bliskim prezent – zamów książkę z bajkami zasypiankami!
Autorka
Bogumiła Wróblewska – autorka kilku książek dla dzieci, nauczycielka. Od dawna przekonana o mocy bajek terapeutycznych, po które chętnie sięga w pracy z najmłodszymi dziećmi.
Jak się podobała bajka o lisku?
Słabiutka ta bajeczka, szkoda ze nie było hepi endu. Pozdrawiam inne liski.
fajna bajka moja dziewczyna szybko usnela kiedy jej ja czytalem bo tez opiekuje sie nia czasami jak swoim dzieckiem