4.7
(110)

Tym razem bajka pomagajka o piłce nożnej – dotycząca umiejętności pracy w zespole. Napisana i zilustrowana przez stałą już współpracowniczkę zasypianek – Panią Agnieszkę Spiżewską. 

Golmistrz 2– Podaj! Podaj!

Piotrek pędził jak wiatr z piłką. Trzymał ją przez całe boisko. Tak bardzo chciał strzelić gola! To pragnienie i widok zbliżającej się bramki dodawały mu skrzydeł. Minął już linię środkową. Zręcznym dryblingiem ominął obrońcę przeciwnej drużyny.

– Podaj! Podaj!

Kątem oka widział kolegów ze swojej drużyny. Krzyczeli, żeby podał na skrzydło. Cała obrona drużyny przeciwnej skupiła się na nim. Na skrzydłach nie było nikogo. Koledzy mieli wolne pole do strzału.

– Podaj! Podaj!

Piotrek nie zamierzał oddać piłki. Czuł, że nic nie jest w stanie mu przeszkodzić. Piłka toczyła się po murawie jak po stole. Prawa stopa kierowała ją prosto w stronę bramki. Jeszcze tylko kilkanaście metrów!

– Podaj! Podaj!

Piłka, bramka, piłka, bramka… Wzrok Piotrka wędrował od jednego do drugiego. Jego nerwy były napięte do granic możliwości. To był ważny mecz. Nareszcie udowodni, że jest najlepszy w drużynie. Zasługuje na to, by być kapitanem. Piłka, bramka, piłka, bramka…

– Podaj! Podaj!

Piotrek odmierza odległość do bramki. Jeszcze dwa kopnięcia piłki i strzela. Bramkarz przechyla się powoli w lewą stronę. Ma ręce nadstawione na wysokości kolan. Piotrek strzeli w prawy górny róg. Jeszcze tylko jedno kopnięcie piłki…

Nagle drogę Piotrka przecina domek na kurzych nóżkach. Co to jest?! Piłka przelatuje między kurzymi łapami. Domek staje jak wmurowany. Odwraca się w stronę Piotrka. Okna-oczy robią się większe i większe. Domek nie rusza się z miejsca. Piotrek nie może się już zatrzymać. Jeszcze krok i… PRASK!

Golmistrz 3
Wstęp do bajkowych postaci z opowiadania

Piotrek leży na trawie jak długi. Zderzenie z domkiem było tak silne, że zrobiło mu się na chwilę ciemno przed oczami. Gdy oprzytomniał, zobaczył, jak domek ucieka z boiska. Utykał na lewą łapę. W kierunku Piotrka biegli koledzy i trener.

– Co to było? Co to było?
– Co się stało?
– Dobrze się czujesz?
– Dlaczego nie podałeś?
– Straciliśmy bramkę!
– Przegraliśmy mecz!

Koledzy przekrzykiwali się nawzajem. Trener podszedł i pomógł Piotrkowi wstać.

– Znowu grałeś sam, Piotrek. Miałeś idealną sytuację, żeby podać na prawe skrzydło. Mielibyśmy pewnego gola i wygraną w kieszeni. A ty grałeś solo i przegraliśmy. – trener kręcił głową z niezadowolenia.

Rozległ się gwizdek sędziego. Koniec meczu.

Wiedźminka czekała na Barniego. Barni spóźniał się już całe dziesięć minut. „To do niego niepodobne. Musiało się coś stać.” – myślała Wiedźminka.
Domek przykuśtykał z godzinnym opóźnieniem. Ściany wybrzuszały i wciągały się od głębokiego sapania. Kominem buchała para jak z parowozu.

Golmistrz 4– Uf, uf, uffff…. – sapnął Barni i opadł na ławkę. Wyprostował lewą łapę. Cała była posiniaczona.
– Ojej, co ci się stało? – Wiedźminka podskoczyła i zaczęła oglądać sińce Barniego. Domek opowiedział o meczu psykając i pojękując z bólu.
Wiedźminka zamyśliła się. Między palcami obracała brelok w kształcie piłki nożnej. Myślała o Piotrku. Chciała mu pomóc. Spojrzała na brelok.
– Wiem! Barni, wstawaj, idziemy! Muszę odwiedzić mojego przyjaciela. On nam pomoże.

Piotrek nic nie wiedział o Wiedźmince. Wracał po meczu do domu. Noga za nogą. Był zawiedziony z powodu przegranej. Był też zły na trenera za jego słowa. Piotrek był przekonany, że grał świetnie. Na pewno wygraliby mecz. Tylko ta dziwaczna postać, która wyrosła mu na drodze do bramki. To ona jest winna. Piotrek ze złością kopał trawę.

Wtem wśród źdźbeł mignęło coś białego, okrągłego. Piotrek schylił się i wysupłał breloczek w kształcie piłki. I to nie byle jakiej! Była to piłka tegorocznych mistrzostw Europy. Piotrek podskoczył z radości. O takim breloku marzył. Chciał przyczepić go do plecaka, ale zobaczył, że zwisa z niego COŚ. Przybliżył piłkę do twarzy, popatrzył dokładnie… „Nie, to nie może być prawda! Krasnoludki nie istnieją!” – pomyślał niepewnie. Piłkę obejmował z całych sił malutki człowieczek. Próbował ją wyrwać z rąk chłopca.

– Puszczaj! Puuuszczaaaaj! – krzyczał człowieczek.

Piotrek potrząsnął mocno brelokiem i krasnoludek spadł na trawę jak ulęgałka. Chłopiec bardzo chciał zatrzymać wymarzoną piłkę. Człowieczek jednak się nie poddawał. Stanął śmiało na drodze Piotrka, wziął się pod boki i krzyknął:
– Hej! Duży! Oddawaj piłkę! Ja znalazłem ją pierwszy i jest moja!
– Nie oddam piłki. – Piotrek nie zamierzał wyjaśniać dlaczego.
– Nie oddasz?
– Nie oddam.
– Takiś ty?
– A taki. – Piotrek zacisnął piłkę w dłoni.

Mały człowieczek spojrzał spod byka na Piotrka i zagwizdał na palcach. Spod liści łopianu, z krzaka bzu, z gałęzi klonu i nie wiadomo skąd jeszcze zaczęły wyskakiwać podobne krasnale. Stanęły za pierwszym, wzięły się pod boki i spojrzały na Piotrka spod byka. „Gniewna jedenastka” – pomyślał chłopiec i uśmiechnął się z lekceważeniem. Postacie były mniej więcej wielkości palca.

Golmistrz 5– Słuchaj, Duży. Jesteśmy Drużyną Golmistrzów. Jestem Kapitanem. Dajemy ci ostatnią szansę na zwrot piłki. Potem ci ją odbierzemy. Oddajesz piłkę?
– Nie oddaję.
– Na pewno nie oddajesz?
– Na pewno.
– Zapytałem grzecznie dwa razy. Potraktuj to jako dwie żółte kartki. Teraz dostaniesz czerwoną. – Kapitan zagwizdał na palcach i jedenastu krasnoludków rozbiegło się we wszystkie strony. Piotrek rozpoznał ustawienie zawodników na boisku piłkarskim.
„Ograć jedenastu krasnoludków? Dziecinnie łatwe!” – pomyślał.

Położył piłkę na trawie jak na rozpoczęcie meczu. Kapitan podszedł. Rozległ się dźwięk gwizdka i nagle Piotrek zobaczył, że pod jego nogami nie ma już ani piłki, ani Kapitana. Krasnoludek biegł w kierunku końca trawnika jak do bramki. Utrzymywał piłkę krótkimi kopnięciami blisko stóp. Za Kapitanem ruszyła cała Drużyna obstawiając skrzydła i tył. Piotrkowi wystarczyły trzy długie skoki i już był przy Kapitanie. Wyciągnął stopę, żeby odebrać piłkę, ale… WUP! Piłki już tam nie było! Kapitan celnym kopnięciem oddał ją na lewe skrzydło. Piotrek rzucił się za piłką. WUP! Piłka poleciała do tyłu. Piotrek stanął między piłką i końcem trawnika. Chciał zablokować ewentualnego gola. Nie spuszczał piłki z oczu. Krasnoludki spojrzały po sobie i ruszyły w kierunku chłopca. WUP! WUP! WUP! Piłka wędrowała od zawodnika do zawodnika. WUP! Lewe skrzydło. WUP! Środek. WUP! Znowu na lewo. WUP! Prawe skrzydło. Przyjęcie piłki na główkę. Zręczny drybling. WUP! Podanie do wolnego napastnika.

Po kwadransie Piotrek miał dosyć. Był zasapany i mokry od potu. Ogarniała go złość. Za to krasnoludki wydawały się świetnie bawić. Kapitan biegł środkiem boiska.
– Podaj! – krzyknął Kapitan.
WUP! Piłka potoczyła się wprost do jego stóp. Spojrzał Piotrkowi w oczy. Chłopiec przyskoczył do Kapitana i próbował odebrać mu piłkę. Drybling krasnoludka był jednak znakomity. Stopa Piotrka zawsze trafiała w próżnię. Kapitan kiwał i śmiał się głośno.
– Podaj! – rozległo się za plecami chłopca.
WUP! Piłka błyskawicznie potoczyła się między nogami Piotrka. Przejął ją kolejny krasnoludek. WUUUUUP! Umieścił ją długim kopnięciem między kamieniami okalającymi trawnik.
– GOL! GOL! GOOOOOL! – zakrzyknęły chórem krasnoludki. Pobiegły do piłki i zniknęły z nią w krzakach.

Na trawniku zostali tylko Piotrek i Kapitan. Chłopiec był czerwony i zdyszany. Krasnoludek uśmiechał się.
– No i co teraz, Duży? Nie masz piłki i przegrałeś mecz z krasnoludkami.
Piotrek zwiesił głowę ze wstydem. To był dzisiaj już drugi mecz, który przegrał.
– Może jestem mały, ale za mną stoi siła całej Drużyny. Razem jesteśmy niepokonani. Rozumiesz?
Piotrek kiwnął głową. Kapitan ukłonił się lekko na pożegnanie i zniknął w ślad za Drużyną Golmistrzów.

Piotrek powlókł się do domu. Tego dnia niewiele mówił. Poprosił tatę o włączenie na komputerze filmików z najlepszymi akcjami pod bramką. Oglądał je do wieczora.

Następnego dnia drużyna Piotrka grała kolejny ważny mecz. Chłopiec cieszył się i miał tremę jednocześnie. Przez całą pierwszą połowę nudził się na boisku. Koledzy nie chcieli podawać mu piłki. Sądzili, że Piotrek znowu zagra solo i mogliby przegrać kolejny mecz. Sytuacja stawała się coraz bardziej nerwowa. Drużyna przeciwna była świetna. Drużyna Piotrka ledwo dawała radę utrzymać remis 0:0.

Golmistrz 6– Podaj! – krzyknął Piotrek, gdy tylko miał wolne pole do strzału. Kolega, który był akurat przy piłce, upewnił się, że tylko Piotrek jest wolny i podał niechętnie. Niestety, gdy tylko piłka trafiła do Piotrka, miał on na głowie od razu dwóch zawodników przeciwnika. Dwoił się i troił, żeby utrzymać piłkę.

– Podaj! – usłyszał na prawym skrzydle.

Piotrek popatrzył w prawo. To była idealna sytuacja. Wykonał taki ruch nogą, jakby chciał kopnąć piłkę w lewo. Zawodnicy przeciwnika rzucili się w lewo. Wtedy Piotrek błyskawicznie podał do kolegi na prawym skrzydle. Ten potrzebował tylko sekundę. WUP!

– GOL! GOL! GOOOOOL! – rozległy się krzyki i brawa. Sędzia odgwizdał koniec meczu. 1:0 dla drużyny Piotrka!

Do Piotrka i kolegi, który strzelił gola, podbiegła cała drużyna. Wszyscy gratulowali im zwycięskiej bramki.
– Piotrek, ten drybling był genialny.
– Gdzie nauczyłeś się takiej zmyłki?
– Wygraliśmy dzięki tobie!
– Piotrek, to było mistrzowskie zagranie. Szybka ocena sytuacji, celne podanie i gol. Akcja godna kapitana drużyny. Jestem bardzo zadowolony. Oby tak dalej. – słowa trenera wywołały szeroki uśmiech na twarzy Piotrka.

Golmistrz 7

Tymczasem na trybunach w ostatnim rzędzie siedzieli Wiedźminka, Barni i Kapitan. Domek musiał się przebrać, żeby móc się wmieszać w tłum ludzi. Wciągnął ściany, założył skórzane szorty na szelkach i zaczepił o komin piórko. Wyglądał jak wąsaty Bawarczyk. Kapitan przycupnął na ramieniu Wiedźminki, pod szerokim rondem trawiastozielonego kapelusza. Gdy Piotrek był przy piłce, wstrzymali oddech. Byli ciekawi, co Piotrek zapamiętał z bolesnej lekcji Drużyny Golmistrzów. Nagle WUP! Był gol! Zwycięski gol dla drużyny Piotrka!
– Zuch chłopak! Ma talent! – Kapitan był zachwycony.
– Myślę, że niedługo zostanie kapitanem drużyny. – Barni rozcierał jeszcze bolącą łapę, ale był już w dobrym nastroju.
Wiedźminka kręciła na palcu piłkę-breloczek. Wyszeptała w jej kierunku zaklęcie:

Piłka-przypominajka
Leci do samograjka
Żeby zawsze pamiętał
Że drużyna – rzecz święta

Wiedźminka dmuchnęła i piłka potoczyła się w podskokach pod nogi Piotrka.

Piotrek pakował swoje rzeczy po meczu. Nagle wśród trawy mignęło coś białego, okrągłego. Chłopiec schylił się i wysupłał znany mu breloczek w kształcie piłki. Piotrek rozejrzał się za Kapitanem, ale nikogo nie zobaczył. Mógł za to przysiąc, że piłka, którą ściskał mocno w dłoni, od czasu do czasu się wierci.

Autorką treści bajki jak i ilustracji jest Pani Agnieszka Spiżewska. Gratulacje i podziękowania! Proszę o komentarze i ciepłe słowa zachęty dla autorki! :-)

4.7
(110)

Już późno, a Wy dalej nie możecie zasnąć? Zamów pięknie wydaną i ilustrowaną książkę zasypiankami.

Jak się podobała bajka?

4.7
(110)

Jak się podobała bajka?

4.7
(110)

Zrób sobie i bliskim prezent – zamów książkę z bajkami zasypiankami!

Jak się podobała bajka?

Jak się podobała bajka?

34 KOMENTARZY

  1. Hej, ciekawa i pouczająca bajka, szczególnie dla młodych graczy :) mamy z synem tylko jedno pytanie. Dlaczego nikt nie widział domku, który przerwał akcje Piotrka? Przecież nie był niewidzialny, bo pozniej kamuflowal się na trybunach.

  2. I mój Antek słuchał z ciekawością tej historii która w ciekawy sposób ukazuje ze lepiej jest grać zespołowo – skutecznie
    Niż samemu tracąc piłkę! Myślę że teraz jak będzie na boisku to tak jak Piotruś pokaże że świetnie gra w zespole. I kiedyś zostanie kapitanem.

NAPISZ SWÓJ KOMENTARZ

Wpisz komentarz
Wpisz swoje imię