Zapraszam na osiemnastowieczną bajkę włoską ze zboru „Il Pentamerone”.
Złe słowa, które o innych powiemy wracają do nas podwójnie. Już lepiej milczeć niż obmawiać i obrażać. Natomiast dobre słowa odwdzięczą się nam miłością i szacunkiem. Warto to złotymi literami w skale wykuć i zapamiętać na zawsze. Posłuchajcie mojej opowieści, a przyznacie mi rację.
Dawno, dawno temu żyło sobie dwóch braci – Lorenzo, który był bogaty jak książę i Marco, który ledwo wiązał koniec z końcem. Mimo swojej wielkiej fortuny bogaty brat nie chciał wspomóc biednego nawet jednym groszem. Marco postanowił więc opuścić kraj i szukać szczęścia w szerokim świecie.
Tułał się tak po odległych krainach, aż pewnego mokrego i zimnego wieczora dotarł do gospody, gdzie zastał dwunastu młodzieńców siedzących wokół ogniska. Gdy Ci zobaczyli biednego chłopca w obdartym ubraniu, zdrętwiałego z zimna zlitowali się i zaprosili, by usiadł z nimi przy ogniu.
Marco przyjął z ulgą zaproszenie i usiadł w cieple. Gdy tak się wygrzewał, jeden z młodzieńców, którego twarz była tak posępna, że można było się jej wystraszyć zapytał – „Jak Ci się podoba ta pora roku?”.
„Co o niej myślę?” odrzekł Marco. „Myślę, że wszystkie pory roku są ważne i każdy miesiąc ma swoje miejsce. Każdy chciałby, żeby było tak jak lubi. Nie zastanawia się nawet czy wyszłoby to dobre, czy na złe. Kiedy zimą pada, chcemy, żeby słońce wzeszło i ogrzało ziemię. Latem, w sierpniu narzekamy na upał, ale też nie chcemy chmur i deszczu. Gdyby nasze zachcianki się spełniły świat wywróciłby się do góry nogami. Ziemia nie odpoczęłaby zimą, zboża zasiane wiosną nie wzrosłyby latem i nie dałyby plonów jesienią. Niech natura radzi sobie sama. Liście drzew dadzą nam cień latem, a polana ogrzeją nas zimą.”
„Mówisz jak prawdziwy mędrzec!” odpowiedział jeden z młodzieńców „Ale nie zaprzeczysz, że marzec, którego teraz mamy, wyjątkowo daje się nam we znaki. Cały ten mróz i deszcz, śnieg i grad, wiatr, mgły i burze. Bardzo on nam życie uprzykrza.”.
„Tyle złego powiedziałeś o tym biednym miesiącu, ale nie widzisz korzyści, które nam daje.” – odpowiedział Marco. „To on właśnie sprowadza nam wiosnę. To właśnie wtedy rośliny i zwierzęta zaczynają się budzić do życia.”
Młodzieniec bardzo ucieszył się słuchając tego. Tak naprawdę był to właśnie marzec, który razem ze swoimi jedenastoma braćmi odpoczywał w gospodzie. W nagrodę za tak dobre słowa dał Marco małą szkatułkę, mówiąc: „To prezent ode mnie. Jeżeli czegoś będziesz potrzebował, wystarczy, że o to poprosisz i ją otworzysz, a Twoje życzenie się spełni.” Zaskoczony Marco długo dziękował za wspaniały dar. Późną nocą, zmęczony wrażeniami dnia zasnął, ściskając pudełeczko w dłoniach.
Rano, gdy tylko słońce swoimi promieniami rozświetliło każdy zakamarek gospody pożegnał się z młodzieńcami i ruszył swoją drogą. Bardzo chciał wypróbować moc skrzyneczki więc przeszedł tylko kilkadziesiąt kroków pokrytą zaspami śnieżnymi drogą i otworzył ją mówiąc „Poproszę o zadaszony powóz, w którym ciepło i wygodnie do domu pojadę.” Ledwie wypowiedział te słowa, a przed nim pojawiła się karoca zaprzężona w cztery piękne konie. Wspaniale zdobione drzwi prowadziły do eleganckiego i ciepłego wnętrza, gdzie wygodnie się rozsiadł i ruszył szybko w stronę domu.
Gdy po jakimś czasie ochłonął z zachwytu i szczęścia poczuł jak bardzo jest głodny. Otworzył więc zaraz pudełko i powiedział – „Chciałbym teraz coś zjeść”. Gdy tylko skończył mówić pojawiła się przed nim taca wypełniona wykwintnym jedzeniem. To była uczta godna króla.
Zjadł i ruszyli dalej. Pod wieczór dojechali do brzegu lasu. Marco bardzo spodobało się to miejsce, wyjął więc szkatułkę i powiedział. „Dzisiaj chciałbym właśnie tutaj przenocować.” Znowu, jak za dotknięciem różdżki pojawił się przed nim zdobny namiot, w którym przykryte delikatnymi atłasowymi prześcieradłami i hiszpańską kołdrą czekało łoże jakiego nie powstydziłby się nawet król. Stał przy nim bogato zastawiony stół z aromatyczną wieczerzą.
Następnego dnia, gdy tylko kogut, który jest szpiegiem słońca oznajmił swojemu panu, że czas przepędzić na dobre cienie nocy Marco otworzył swoje małe pudełko i powiedział – „Teraz poproszę o wspaniały strój, bo zobaczę się dziś z moim bratem i chciałabym zrobić na nim odpowiednie wrażenie.” Zgodnie z życzeniem pojawił się przed nim surdut godny księcia, z najbogatszego czarnego aksamitu, obszyty czerwonymi lamówkami i ozdobiony żółtym atłasem. Marco założył go i tak wyszykowany ruszył do domu brata.
Kiedy Lorenzo zobaczył go przybywającego w takim luksusie, zaczął zaraz się dopytywać jakie to szczęście go spotkało. Zasypywany pytaniami brata Marco opowiedział mu o młodzieńcach, których spotkał w gospodzie i podarunku, który od nich dostał. Nie tłumaczył mu tylko wszystkich szczegółów rozmów jakie odbyli.
Bogaty brat od razu wpadł na pomysł by powtórzyć wyczyn Marco. Zaprosił więc go do pokoju w swoim domu, żeby ten odpoczął i pod byle pretekstem ruszył w kierunku gospody. Zgodnie z opowieścią brata znalazł tam dwunastu młodzieńców przy ognisku. Po krótkim przywitaniu jeden z młodzieńców zadał mu podobne pytanie – o opinię o aktualnym miesiącu, marcu.
Odpowiedź Lorenzo była jednak zupełnie inna – „Cóż za przeklęty miesiąc! Sprowadza na wszystkich przeziębienia i zły nastrój. Marzo e’ Pazzo – Marzec jest szalony! Pogoda się zmienia co chwilę i nigdy nie wiadomo czy się ubrać ciepło czy lekko i kiedy zabrać parasol. Najlepiej, gdyby tego miesiąca w ogóle nie było i po zimie od razu nastawała wiosna.”
Marzec słuchał tego w milczeniu i nie dał po sobie poznać jak bardzo był zagniewany. Dopiero rano, już na odchodnym dał Lorenzo prezent – pięknie zdobioną butlę wina mówiąc „Kiedy będziesz chciał skosztować znakomitego trunku powiedz tylko – Butlo, polej mi, a zobaczysz, jak popłynie strumieniami.”
Lorenzo podziękował młodzieńcowi i ruszył z powrotem nie mogąc się doczekać, kiedy spróbuje mocy magicznej butli. Gdy dotarł do domu pobiegł zaraz do piwniczki na wino i tam wypowiedział magiczne słowa – „Butlo, polej mi!”. Zamiast jednak nalewać wina, butla zaczęła okładać go po nogach, brzuchu, plecach i głowie z taką siłą, że po chwili krew brata polała się na podłogę. Lorenzo krzyczał z bólu, ale nic nie mógł na to poradzić. Przerwał to dopiero Marco, który usłyszał wołanie brata i zbiegł do piwniczki. Korzystając z mocy szkatułki powstrzymał butlę.
Gdy zbolały brat już doszedł do siebie opowiedział mu całą historię. Marco pokiwał głową i powiedział, że sam na siebie nieszczęście sprowadził i nikogo, oprócz siebie samego winić za nie może. Gdyby dobrze mówił o młodzieńcach to może szczęście by go spotkało, a tak lepiej byłoby, gdyby się w ogóle nie odzywał. Dziwił mu się też, że mając tyle bogactwa szukał go więcej tak się narażając.
Ktoś inny mógłby nie chcieć takiego brata znać, ale on wie, że dla hojnego Niebo jest skarbnikiem. Szczęście w nieszczęściu – właściwie tak naprawdę to właśnie chciwość brata doprowadziła go do gospody, gdzie otrzymał magiczną szkatułkę. Przebaczył więc bratu i zamieszkali razem w przyjaźni. Lorenzo jeszcze w jednej sprawie odmienił się całkowicie – o nikim już złego słowa nie powiedział, bo kto raz się sparzy ten na zimne dmucha.
Jak to Włosi mówią: Il cane scottato dall’ acqua calda, ha paura della fredda.
Pies, który sparzy się gorącej wody będzie się bał nawet zimnej.
Ta włoska bajka pochodzi z „Il Pentamerone”, osiemnastowiecznego zbioru bajek autorstwa Giambattisty Basile. Moje jest tłumaczenie i opracowanie. Jak się spodobała bajka włoska o miesiącach?
Zamów pięknie wydaną i ilustrowaną książkę zasypiankami o jeżyku Cyprianie!
Pięknie wydana i ilustrowana książka o jeżyku Cyprianie.
dobra bajka moja córeczka od razu zasnęła
Przepiekna bajka. I jaka prawdziwa.Kazdy powinien ja przeczytac a szczegolnie ci ktorzy maja bardzo duzo,ale krzycza,aby inni pomagali.