To jest druga część bajki o Szczepanie i Kakofonii – pierwszą część bajki o smoku możesz znaleźć tutaj.
Wszyscy mieszkańcy Koronii zebrali się by podziwiać wymarsz oddziałów ze stolicy. Na czele, na bojowym koniu, pobrzękując dzwoneczkami jechał król wraz z pokrzykującą od czasu do czasu Kakofonią na ramieniu. Za nim szła główna kolumna wojska wraz z generałami. Na koniec jechało wielkie działo laserowe, z którym takie nadzieje wiązał król. Na wozie obok jechał duży zapas sera. Do załogi obsługującej katapultę należał młody chłopak imieniem Szczepan. On to właśnie tak wielką rolę miał odegrać już niedługo w walce ze smokiem.
Gdy dojechali do gór okolica zmieniła się i marsz był coraz trudniejszy. Zapach siarki zwiastujący zbliżające się leże smoka stawał się tak mocny, że przebijał przez aurę królewskiego hełmu. Z daleka zobaczyli wreszcie osmalone wejście do jaskini potwora.
Król Kalambur i całe wojsko zatrzymali się. Stanęli tak nieruchomo, że nawet dzwoneczki na królewskim hełmie zamilkły na chwilę. W ciszy słychać było tylko głos Kakofonii przypominający rechot śmiejących się na cały głos żab. Król próbując się jak najmniej ruszać wskazał ręką na działo laserowe. Rycerze, na paluszkach, podsunęli je na pozycje i wycelowali w stronę jaskini.
– Ognia! – zabrzęczał Kalambur dając znak do ataku.
Kolejne kręgi sera poleciały w stronę jaskini. Ostrzał trwał kilka minut po czym skończył się parmezan i nastąpiła krótka przerwa, kiedy to z wozu przyniesiono specjalnie przygotowane i wyjątkowo śmierdzące sery pleśniowe. W tym czasie od strony smoka dało się słyszeć dziwne dźwięki przypominające mlaskanie.
– Chyba dostał! – powiedział z przejęciem jeden z generałów. – Wznowić bombardowanie! – zarządził
Tym razem na reakcję nie trzeba było długo czekać. Już po kilku strzałach usłyszeli ryk wyraźnie zezłoszczonego potwora.
– Teraz na pewno go trafiliśmy! – ucieszył się król Kalambur.
– To nie to! – poprawiła go Kakofonia – Co prawda smok w dziwnym języku woła, ale wydaje mi się, że ten pierwszy ser mu dużo bardziej smakował. Prosi o więcej!
Króla i generałów zamurowało. Broń laserowa nie okazała się tak skuteczna jak przewidywali. Po krótkiej i burzliwej naradzie postanowiono spróbować metody, z pomocą której pra-pra-pra dziadek wygrał z potworem z południa – hełmu. Problem był tylko taki, że ani królowi, ani generałom nie uśmiechał się pomysł bycia zjedzonym przez smoka. Przywołano więc chłopaka, który przy katapultach pracował – znanego nam już Szczepana. On miał się za władcę przebrać, hełm założyć i do smoka pójść. Kakofonia miała mu towarzyszyć by ze smokiem porozmawiać i wieści z całego zdarzenia przynieść.
I w ten sposób wróciliśmy do biednego Szczepana, który potykając się szedł po osmalonych kamieniach w stronę potwora. Od jakiegoś czasu hałasy od strony jamy ustały. Wcale to jednak chłopcu humoru nie poprawiało. Zupełnie nie wiedział czego się tam może spodziewać. Gdy doszedł na brzeg jaskini chwilę minęło zanim oczy przyzwyczaiły się do półmroku. W końcu dostrzegł w głębi kształt smoka, który leżał z przymkniętymi oczami i spał objedzony po serowym ataku. Zgodnie z planem – należało go teraz namówić do połknięcia hełmu. No i najlepiej tak, żeby przy tym Szczepana nie zjadł.
Przy kolejnym kroku dzwonki zabrzęczały przeraźliwie i potwór otworzył jedno oko bacznie przyglądając się chłopcu. Dalej się jednak nie ruszał. Szczepan zebrał się na odwagę i krzyknął:
– Zjedz mnie potworze!
Po chwili zorientował się że przecież smok go nie rozumie.
– Ty powiedz mu, żeby mnie połknął! – poprosił Kakofonię
Papuga zaskrzeczała w języku smoczym, co tego wprawiło w niemałe zdziwienie. Po chwili namysłu, podniósł prawą łapę do góry i przekrzywiając swój wielki łeb zajrzał pod nią. Co oni mówią, nic mi się nie przykleiło… Nie wiedzieli, że stwór pochodził z innego rejonu kraju i nawet mądra Kakofonia nie znała jego języka.
– Ten smok nie jest chyba zbyt bystry – powiedziała Kakofonia szeptem do Szczepana. Na głos zaś dodała bardzo wyraźnie wymawiając każde słowo, oczywiście w smoczej mowie.
– T Y M A S Z Z J E Ś Ć T E G O C H Ł O P A K A ! ! !
Po czym wymownie pokazała na Szczepana i jego hełm, potem na smoka, a skrzydłem pomasowała się po brzuchu mlaskając. Do smoka zaczęło coś docierać. Najwyraźniej papugę bolał brzuch, a temu drugiemu coś dziwnego się przylepiło do głowy. Pewnie chcą pomocy… Smród jednak był taki, że nie uśmiechało mu się do nich zbliżać… Sytuacja zrobiła się dość beznadziejna. Smok się nie ruszał, a Szczepanowi i Kakofoni kończyły pomysły.
Od aury hełmu papugę zaczęło się kręcić w dziobie.
– A psik! – kichnęła głośno
– A psik! – przywitał się w odpowiedzi smok, który jak się okazało znał mowę krokodyli i wiedział jak jest „dzień dobry”. Dodatkowo był dobrze wychowany.
Gdy okazało się, że potrafią się w tym języku porozumieć sprawa ruszyła znowu do przodu. Namawianie potwora na zjedzenie Szczepana okazało się bez sensu. Aura za bardzo mu przeszkadzała. Smok zaproponował, że jak już koniecznie trzeba, to może zjeść go gdy zdejmie hełm. Ten pomysł się jednak z oczywistych względów nie spodobał ani Szczepanowi, ani papudze. Zaczęli w końcu całkiem normalnie rozmawiać i stwór zapytał skąd pochodzą.
– O! To moje ulubione królestwo! – ucieszył się gdy tylko usłyszał odpowiedź – Latam do Was często gdy tylko chcę żeby mnie ktoś podrapał po plecach. Nawet nie wiecie jaki to problem gdy się jest takim dużym. U Was dodatkowo jeszcze mnie smarujecie gorącymi olejkami. Zawsze wracam bardzo zadowolony – dodał mrucząc na samo wspomnienie.
Szczepan i Kakofonia w pierwszej chwili słysząc to osłupieli, ale po chwili wszystko zaczęło się składać w sensowną całość… Regularne odwiedziny smoka… Obsypywanie go strzałami i gorącym olejem… Gdyby tylko wszyscy od początku wiedzieli o co chodzi! Kakofonia poprosiła smoka by wyszedł do króla i wspólne omówili plany na przyszłość. Ona zaoferowała się tłumaczyć.
Na zewnątrz jaskini wojsko czekało w niepewności nie wiedząc jak się misja Szczepana skończy. Dotarły nowe zapasy sera więc gdy tylko zobaczyli potwora wychodzącego z jamy wznowili ostrzał działem laserowym.
– Znowu mnie częstujecie tym pysznym serem! Jakie to z Waszej strony miłe! – ucieszył się smok
Papuga poleciała szybko do króla z wyjaśnieniami. Ostrzał ustał i wszyscy siedli do rozmów. Ustalono raz w miesiącu święto smoka, kiedy to stwór miał przylatywać nie tylko na drapanie po plecach, ale na cały zestaw zabiegów kosmetycznych i upiększających. Smok w zamian obiecał zaopiekować się swoim ulubionym królestwem i wspomagać go w potyczkach i wojnach jeżeli tylko ktoś mu miał zagrozić. Wszyscy byli szczęśliwi, że wyprawa się tak skończyła i że pokój nastał w królestwie. Wojsko wiwatowało na cześć Szczepana i Kakofonii, dzięki którymosiągnięto.
Król Kalambur po powrocie poprosił też naczelnych wynalazców królestwa o przygotowanie wielkiej stalowej skrobaczki do pleców dla smoka. Ponieważ ogłaszając to znowu miał na sobie galowy strój z hełmem pra-pra-pra dzidka zajęło to trochę czasu. Po drodze powstała z tego stalowa paczka i przycinaczka do baczków, ale w końcu się udało.
Spytacie też pewnie co się stało ze Szczepanem i Kakofonią. Tak spodobała im się cała przygoda, że wyruszyli w świat razem by wszędzie tam gdzie jakieś potwory i smoki zagrażały -swoją pomoc oferować. Ale to już materiał na zupełnie inną historię.
Ilustracje do bajki przygotowała Pani Agnieszka Spiżewska. Wielkie podziękowania! :-)
Zamów pięknie wydaną i ilustrowaną książkę zasypiankami o jeżyku Cyprianie!
Zrób sobie i bliskim prezent – zamów książkę z bajkami zasypiankami!
Przepraszam za łapkę,pomylka
Super bajka,czytamy kolejny raz.
Drogi Autorze wszystkie Twoje bajki są świetne, ale ta jest kapitalna :) pomimo tego że mój 6 letni synek zasnął w połowie drugiej części, sama sobie z ciekawością i usmiechem doczytałam do końca. Pozdrawiam i dziękuję za pomoc w usypianiu :)
Zwykle piszę dość sentymentalnie i ta bajka była jedną z niewielu moich prób napisania bajki przygodowej i humorystycznej. Bardzo się cieszę, że się spodobała!
U mnie dokladnie tak sano 6latek i 3latka zasneli a ja czytalam dalej bo bardzo chcialam sie dowuedziec jak to wszystko się zakonczy! Rewelacja!