Słonko nieśmiało wyjrzało zza budynków gospodarczych, rozświetlając podwórko pierwszymi promykami. Na gospodarstwie budził się nowy dzień. Mama i mała Krysia wyszły nakarmić kurki.
– Cip cip! Oćcie kujki – wołała dziewczynka, sypiąc na ziemię pszenicę.
Wacek z Tatą jedli śniadanie, rozmawiając o planach na dzisiejszy dzień.
– Synu, przyczep do Romka kosiarkę i pojedźcie wykosić trawę pomiędzy drzewkami w sadzie morelowym.
– Dobrze Tato, a ty co dzisiaj robisz?
– Ja dziś pojadę Ciapkiem do sadu czereśniowego, uporządkować alejki po obcięciu drzewek. Zabiorę Mamę i Krysię. Na koniec zapalimy ognisko z tych obciętych gałązek, więc jak będziesz wracał, zatrzymaj się koło nas, to może załapiesz się na jakiegoś pieczonego ziemniaka – powiedział Tata, uśmiechając się.
– Dobrze! – odpowiedział krótko rudzielec.
Słoneczko już na dobre wyjrzało zza budynków i rozświetliło każde zakamarki podwórka, gdy Wacek z Tatą wyszli z domu. Chłopiec otworzył garaż i poklepawszy Romka po błotniku, zgrabnie wskoczył do kabiny.
– Cześć stary! – przywitał go
Wyświetlacz rozświetlił się tym samym pozdrowieniem, z dodatkiem emotki uśmiechniętej buzi.
– Co dziś będziemy robić? – spytał Romek.
– Bierzemy kosiarkę Zosię i jedziemy wykaszać trawę pomiędzy drzewkami.
– O! Po raz pierwszy będę współpracował z Zosią!
Po tej krótkiej wymianie zdań, Wacek włączył motor i wyprowadził traktorek z garażu, by obróciwszy go podjechać tyłem do kosiarki. Gdy podpinał kosiarkę, podbiegła do niego siostrzyczka.
– Wasuś! Wasuś! Będę pajiła ogniśko! Wiesz? – zawołała wesoło.
– Wiem, wiem! Tylko nie zjedz mi wszystkich ziemniaków, dobrze?
– Dobrze! – obiecała Krysia i pobiegła wesoło do Mamy i Taty.
Chłopiec z przyjacielem ruszyli na kolejną przygodę, bo choć to była praca, to obaj traktowali ją jak świetną zabawę. Gdy dojeżdżali do sadu, Romek zapytał.
– Hej stary, a jak się właściwie kosi trawę?
– Zosia ma takie dwa poziome talerze, w których ukryte są małe nożyki. Za pomocą specjalnego wałka, którym jesteście połączeni, przekazujesz jej swoją moc, za pomocą której ona wprawi w ruch wirowy te talerze, z których z kolei wysuną się nożyki i wtedy żadna trawa i chwasty jej się nie oprą – szczegółowo wyjaśnił Wacek.
– Ahh! To prawdziwa magia! – wyszeptał, zafascynowany Romek.
– Oby ci na tę magię tylko sił wystarczyło! – zażartował rudzielec.
– Spokojnie! Choć jestem mały, to drzemie we mnie MOC! – rozbłysło na wyświetlaczu.
Na takich przekomarzaniach minęła im droga. Na miejscu, Wacek rozłożył kosiarkę, przygotowując ją do pracy, na co ona, głosem słyszalnym tylko dla Traktorka odetchnęła.
– Uf… Wreszcie się porządnie rozprostuję – a zwracając się do Romka, dodała – jak tam kolego? Gotowy podzielić się mocą?
– Jasne – odparł Romek i powiększył lekko obroty silnika, na potwierdzenie, że jest gotów.
Wacek wskoczył do kabiny, po czym kilkoma wprawnymi manewrami ustawił Romka w żądanej pozycji. Opuścił kosiarkę i włączył wałek przez który traktorek miał przekazać moc. Teraz dopiero Romek poczuł, że poruszanie tnących talerzy Zosi wymaga nie lada wysiłku. Z tyłu zaczął dobiegać świst obracających się talerzy i chrzęst upadającej, ciętej trawy.
Praca trwała prawie pół dnia, gdy wreszcie trawa została w pełni wykoszona. Dzięki temu do drzewek będzie można podejść, nie brodząc w chwastach po kolana, a to znacznie upraszczało dalszą pracę. Gdy Wacek nareszcie wyłączył wałek i talerze Zosi przestały szumieć, Romek nareszcie odetchnął.
– Uf! Nareszcie koniec. To było naprawdę męczące! – czytając te słowa ulgi, Wacek uśmiechnął się i wyszedł z kabiny przygotować kosiarkę do dalszej jazdy. Złożył talerze i schował tnące noże i wrócił na fotel kierowcy.
– To teraz jazda na ognisko i ziemniaki – powiedział.
Nie ujechali jednak nawet dwudziestu metrów, gdy nagle Romek gwałtownie zahamował.
– Co jest stary? Co się dzieje? – zapytał zdziwiony rudzielec.
– Przed nami jest jakieś małe zwierzątko! – w odpowiedzi rozbłysło na wyświetlaczu.
Wacek zeskoczył z traktorka i spostrzegł małego zajączka, siedzącego przy drodze.
– O! To mały zajączek! – podchodząc bliżej dodał – Bardzo mały! Jesteś bardzo spostrzegawczy Romku. Prawdopodobnie przestraszył się hałasu, gdy kosiliśmy trawę i uciekł z norki, która jest nieopodal, przy sadzie. Najpewniej uratowałeś mu życie, bo on jest zbyt mały, by poradzić sobie bez Mamy. Odniosę go do norki. Zniknął na chwilkę z oczu traktorka. Gdy wrócił, wskoczył do kabiny i dwaj przyjaciele ruszyli rozmawiając po drodze o niecodziennym zdarzeniu.
– Nie lepiej by go było wziąć ze sobą do gospodarstwa? Przecież hodujecie tam różne zwierzątka – spytał traktorek.
– Nie! Zajączki nie lubią gospodarstwa, tak jak zwierzęta domowe, ich domem są łąki i las. Do tego jest przyzwyczajony. Tak jak zwierzęta domowe nie poradziłyby sobie w lesie, tak zajączki nie lubią gospodarstwa. – wyjaśnił rudzielec.
Rozmawiali tak po drodze do czasu, gdy chłopiec zauważył dym z ogniska.
– O! Zobacz Romek! Ognisko już się pali. – powiedziawszy to, zaparkował nieopodal wielkiej czereśni, wysiadł i pozdrowił Mamę i Krysię. Usiadł przy ognisku i opowiedział siostrzyczce, co im się przytrafiło.
– Ja bym psituiła takiego majego zająćka i by się nie bał – odpowiedziała Krysia.
Wacek natomiast, zwracając się do Mamy zapytał:
– A gdzie Tata?
– Coś tam przy Ciapku ogląda w sadzie synu. Jak chcesz, to idź tam do niego. Tylko szybko wracajcie, bo ziemniaki będą niedługo gotowe. – odpowiedziała mu Mama.
Gdy Wacek podszedł do ojca, od razu zobaczył, że coś jest nie tak.
– Mamy problem! Ciapkowi wyciekł olej z silnika i nie można nim dalej jechać. Musi zostać na noc w sadzie. Jak zlokalizujemy wyciek to może uda się go uszczelnić, ale żeby jechać po olej do sklepu, jest już za późno. Rano podjadę. – odpowiedział Tata.
Po krótkich oględzinach okazało się, że Ciapek najechał na dużą gałąź, która podniosła się i uszkodziła filtr oleju. Trzeba będzie kupić nowy oraz uzupełnić olej. Na szczęście uszkodzenie, choć unieruchomiło Ciapka na całą noc, nie było bardzo poważne.
Po powrocie, rodzinka posiliła się pieczonymi ziemniakami, a Tata powiedział:
– To wy jedźcie do domu, a ja wygaszę ognisko, zabezpieczę Ciapka i przyjdę na piechotę.
Wracając, dwaj przyjaciele nie rozmawiali ze sobą. Przy Mamie Wacek nie chciał się zdradzić, że rozmawia z traktorkiem. Następnego dnia Tata pojechał do miasta po nowy filtr i olej. Po powrocie, razem z synem pojechali do sadu naprawić Ciapka. Na miejscu, sprawny zespół ratowniczy uzbrojony w klucze, szybko rozpoczął reanimacje pacjenta. Już po pół godziny, nowy olej zaczął przyjemnie rozgrzewać silnik po zimnej nocy.
Tata do domu wracał Ciapkiem, a dwaj przyjaciele nie mogli się nagadać, komentując wczorajsze i dzisiejsze zdarzenia. Tego dnia w garażu trwała też ożywiona dyskusja, bo wszystkie maszyny chciały się dowiedzieć, co się stało.
O jego nocnych przygodach, dowiecie się z kolejnej bajki. Dobranoc drogie dzieci!
Już jest! Pięknie wydana i ilustrowana książka z opowieściami o jeżyku Cyprianie i jego leśnych przyjaciołach.
Zamów pięknie wydaną i ilustrowaną książkę z zasypiankami.
O Autorze
Arkadiusz Śliwa to 44-letni Tata dwójki wspaniałych dzieciaków Filipka i Amelki. Mieszka wraz z żoną i dziećmi w małej wiosce w okolicy Buska-Zdroju. Z zawodu jest spawaczem. Opowiadając bajki kontynuuje tradycje rodzinne. Uwielbiał bajki opowiadane kiedyś przez jego dziadka. Inspiracją są dla niego też książki, szczególnie przygodowe. Jako dziecko fascynował się przygodami Tomka Wilmowskiego z książek Alfreda Szklarskiego oraz historiami opisanymi przez takich autorów jak Jack London i James Oliwier Curwood.